Powieść w miesiąc?

Każdy ma swoje najważniejsze w roku dni. Czasem tygodnie. 
Dla niektórych najważniejsze są święta, celują w tym mieszkające w nas dzieci, które domagają się swojej dawki magii i podarunków. Przecież każdy z nas lubi być obdarowywany. Ewentualnie samemu sobie sprawiać prezenty. 


Jesteśmy obecnie fast graditiude community, czyli chcemy szybkich i adekwatnych nagród. Szybko "schuść", szybko wygrać myliony, szybko znaleźć tę najpiękniejszą/ najpiękniejszego (nie jedyną/ jedynego). Dlatego mamy swoje dni w roku, które kojarzą nam się tylko z dobrem płynącym z prezentów. 

Dla mnie dzień to za mało, ja mam cały miesiąc nagradzania się. I o dziwo nagrodą tą jest... ciężka praca. Przez żaden inny miesiąc w roku nie robię tyle ile w listopadzie. Nie wiedzieć czemu to właśnie na ten miesiąc przypada deklarowanie przeze mnie najdziwniejszych celów. W tym roku to nauka niemieckiego i oczywiście NaNoWriMo. To właśnie to drugie sprawia, że listopad jest dla mnie miesiącem prezentów i nagród. 
Ta dziwna miłość do tego miesiąca nie trwa długo, dlatego że wyzwanie to odkryłam dopiero przed trzema laty, z czego w roku 2015 nie podeszłam do niego, ze zwykłego strachu przed porażką. 

 Ale, ale, czym jest NaNoWriMo, na temat którego rozpływam się już drugi rok pod rząd prawie dzień w dzień? National Novel Writing Month, bo tak brzmi rozwinięty skrót, to organizacja non-profit, która jak o sobie pisze "wierzy, że twoja historia jest ważna". Projekt powstał w roku 1999, a w 2005 stał się organizacją non-profit wspieraną przez sponsorów i samych uczestników. Jak sama nazwa wskazuje ideą jest napisanie powieści w miesiąc. Strona NaNoWriMo oferuje narzędzie do motywowania, inspirowania i pobudzania kreatywności. Założenie proste jak drut prawda? Każdy z podchodzących do wyzwania począwszy od dnia 1 listopada ma za zadanie napisać 50 tysięcy słów. Nikogo nie obchodzi, czy będzie to zamknięta opowieść, zbiór opowiadań, praca licencjacka, czy wybitnie rozbudowany przepis na siasssto. Wszystko po to, by ludzie tacy jak ja znaleźli motywację do tego, by jednak opowiedzieć swoje historie. I to działa! 
Nim jednak przejdę do tego jak dobrze działa, dodam, że NaNoWriMo to nie tylko listopadowe pisanie powieści, pod tym szyldem znajdziemy inne projekty wspierające twórczośc literacką, które działają cały rok. Żeby tylko wymienić: The Young Writers Program, Camp NaNoWriMo, The Come Write In Program. Nie brałam niestety, póki co, udziału w żadnym z nich, ale wiem, że wszystko co działa pod szyldem NaNo ma jeden cel: sprawić byś chciał opowiedzieć historie, które tłoczą się pod czaszką. W samym roku 2016, aż 928 woluntariuszy, których nazywa się MLami zaangażowało się w opiekę nad wydarzeniem na 6 kontynentach, 1168 bibliotek, centrów edukacyjnych i księgarni otworzyło swoje podwoje dla programu The Come Write In (wejdź i napisz :D). Wiele z powstałych w ramach NaNoWriMo powieści zostało opublikowanych. Nie muszę chyba dalej się rozpisywać, żeby można było wyczuć siłę tego wydarzenia na płaszczyźnie rozwoju pisarskich, prawda? A wymieniłam zaledwie kilka ze statystyk. 

 Dla mnie jednak najważniejsze jest to, co NaNo wyprawia ze mną. 
Kiedy w roku 2015 odkryłam tę ideę, kompletnie nie byłam na nią gotowa. Zakochałam się od pierwszego wejrzenia, jednak ponieważ wpadłam do tego rowu w połowie wyzwania, błądziłam tylko po omacku nie wiedząc, czy to zazdrość, czy strach targa mną po stronie internetowej NaNo. W rozbudowanej społecznościówce podłączonej do tego wszystkiego, ludzie pisali rzeczy dla mnie niezrozumiałe, coś o "campach", coś o "11 sowach", coś o dziwnych skrótach, które kompletnie nic mi nie mówiły. Niektóre nadal niewiele mi mówią. W roku 2016 postanowiłam spróbować. 
Jestem tym typem piszącego, który zaczyna projekty, których starczyłoby na sagę, a kończy na 30 stronicach niezredagowanego tekstu. Znudzonego, zblazowanego, poszukującego tej ekscytacji, która posadziła go przed klawiaturą jeszcze kilka dni temu. I byłam pewna, że ten eksperyment skończy się dokładnie tak samo. 
A potem zaczęła dziać się magia. 
Nie wiedzieć czemu nagle zaczęłam odkrywać, co dokładnie hamuje moją potrzebę dopowiedzenia niektórych historii do końca. Nie brak pomysłów, nie problemy z dialogami. Samo pisanie nie jest dla mnie katorżniczym obowiązkiem i kopaniem się z weną po jajach (tak, uważam, że mój wen jest nadgorliwy). Problemem było moje dążenie do pisania idealnego od samego początku. I nie chodziło tu o idealizm pt. idealny dialog, idealny opis postaci, czy idealnie poprowadzona intryga. Nie. Ja skupiałam się na tych przeklętych ogonkach! Na przecinkach! Godzinami, zamiast pisać, sprawdzałam, czy ten mały znaczek naprawdę powinien być w tym, a nie innym miejscu. 
To była pierwsza rzecz, której nauczyło mnie NaNo. Pisz. Pisz i pisz. Dużo pisz. Wszystko możesz później poprawić. 

Nie jestem w stanie opisać tego uczucia (co ze mnie za pisarz, ne?), kiedy wybiła północ 30 listopada, a ja miałam na monitorze przede mną wyświetlone piękne, tłuste 53 tysiące znaków. Nigdy w życiu nie napisałam nic tak długiego. Kompletny, pierwszy tom Trzewi Zdrady. No może przesadziłam, bo tamto Nano ciągle nie zostało zredagowane, a w miarę pisania obecnego wiem, że spora część będzie musiała zostać przepisana, ale na Uniwersum! Zrobiłam to! 
 Kto przeżył coś podobnego, zdaje sobie sprawę jak przełomowe jest to uczucie. Zmieniło wszystko, absolutnie wszystko. Całe postrzeganie siebie, świata dookoła. 
Faktem jest, że odłożyłam ten pierwszy wypust klawiatury na okrągły rok. Miesiąc przed obecnym NaNo chciałam usiąść do redakcji. Przebiegłam pierwsze 35 stron i po pierwsze: mogę powiedzieć "nadal mi się podoba!". Drugie, co mogę powiedzieć zaraz po tym: dobrze, że nie brałam się za redakcję. Bo wiele rzeczy się zmieni :D. 
Tegoroczne NaNo uczy mnie kolejnych rzeczy, zwykłej metodologii pracy, która już daje niesamowite efekty. Wiele z pomysłów zaczerpnęłam z forum polskiego regionu NaNoWriMo. Udzielają się tam świetni ludzie, którzy nie tylko dzielą się swoimi rozterkami, pomysłami na postaci, fragmentami tekstu, ale też podrzucają inspirujące wyzwania takie, jak chociażby wspomniane "11 sów", czy "Fotoplastykon" (11 sów - 11 listopada należy umieścić w tekście metaforycznie, bądź dosłownie te 11 sów. Fotoplastykon - short w oparciu o zdjęcie podrzucone na forum). Czuję, że się rozwijam i uczę ciągle czegoś nowego. 
W zasadzie mogę powiedzieć, że z początkiem września coś zaczęło wrzeszczeć we mnie o zdobywanie wiedzy i od tego momentu stałam się człowiekiem-gąbką. Chłonę dużo za dużo, ale o tym może kiedy indziej. 
Jeżeli kiedykolwiek zdarzyło ci się pisać do szuflady, lub spędzać czas budując postaci w snach na jawie - ta idea jest dla ciebie. Czegokolwiek byś nie myślał o sobie i swoich zdolnościach, możliwościach czy przyzwyczajeniach, NaNo zmieni wszystko. Zatem odpowiadając na zawarte w tytule pytanie: czy można napisać powieść w miesiąc? Można! 
Te słowa piszę po wystukaniu w tę samą klawiaturę ponad 3 tysięcy słów drugiej części Trzewi Zdrady. Dla porównania: Stephen King pisze dziennie 1500. Czy to oznacza, że jestem lepsza? Oczywiście, że nie (co za myśl w ogóle), oznacza to tylko tyle i aż tyle, że jestem w stanie napisać dzisiaj dwa razy więcej od człowieka, który pisze połowę tego, ale CODZIENNIE. To może być kolejny etap nauki, jaki niesie ze sobą udział w NaNoWriMo, praca, praca i jeszcze raz praca. Systematyczna. Bo, żeby móc ciąć, trzeba mieć z czego. A jak wiadomo, tniemy zawsze, bo mniej znaczy lepiej. 

Dlaczego zatem uważam miesiąc listopad za czas prezentów i nagradzania się, skoro tyle pracy wymaga ode mnie sprostanie wyzwaniu? 
Bo każde napisane słowo daje mi poczucie satysfakcji i spełnienia. Nawet jeżeli wiem, że za rok (oby nie! chociaż za pół, ale nie za rok znowu...) wykasuję połowę z nich i zastąpię innymi. Każdy dzień zakończony ilością ponad tysiąca słów jest żywą radością. 
A ja dzisiaj, wliczając ten tekst, mam ich już 5115 :). 

------

Komentarze

  1. Podobnie mam zaczętych kilka projektów , historii. Rozkręciłem się dopiero pisząc dwie strony ręcznie w grubym zeszycie.A na laptopie tworzę jedna stronę powieści w ciągu dnia.Zajrzę tam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dzięki tej akcji zaczęłam pisać nawet po 2000 słów dziennie. Listopad się skończył, ale strona NaNoWriMo nada oferuje narzędzia do ustawiania celów i sprintów :).

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bracia

Jasmine