Posty

Wyświetlanie postów z 2017

Bracia

Obraz
Dziś kolejne opowiadanie z uniwersum Arsheh :). Endżojcie i podrzućcie komentarze. *** Photo by  Tom Crew  on  Unsplash Było ślisko, mokro i burczało im w brzuchach. Pege po raz kolejny zaklął pod nosem. I jeszcze te kurewskie dziwaczne odgłosy dobiegające z dalszych korytarzy. Tylko czekał, aż coś wyskoczy zza najbliższego załomu skalnego i rzuci mu się do gardła. Vaalgar wydawał się być równie beztroski co zwykle. - Mówię ci, to już niedaleko. Tamten podróżny mówił o przejściu kilku korytarzy w głębinie tych jaskiń. - W głąb, głąbie. Jednak brat nie słuchał go. - Wyobrażasz sobie? Jak w końcu stąd wyjdziemy będziemy mogli ulotnić się z Mirty i zacząć żyć pełną piersią. - To moglibyśmy zrobić już dawno temu. - Mruknął Pege otrzepując ze znoszonej kurtki kolejne krople wody, które raz po raz kapały z nawisów skalnych. - Mieliśmy całkiem fajną propozycję zarobku w Arsheh. - E tam, praca w Arsheh, kiedy możemy mieć wszystko w mgnieniu oka! - No nie wiem, Arsh

Jasmine

Obraz
Photo by  Nathan Dumlao  on  Unsplash Wisiała bezwładnie w bieli. Nieprzejednanej, jasnej, odbierającej możliwość rozrachunku z otoczeniem. Nie czuła niczego, nie widziała niczego. Nie słyszała. W tej bezosobowości dziwnie odnajdywała swoje istnienie. Działo się niemożliwe. Bez punktu odniesienia odnotowywała po kolei kolejne części swojego ciała. Dłonie, przedramiona. Dostrzegła zarys palców, uniosła je do oczu. Oczy. Musnęła opuszkami cienki woal powiek. Czuła jak słowa przepływają przez nią nienachalnie, pozwalając uporządkować bezimienność na nowo. Przesunęła palcami po nosie, ustach. Uczy się siebie. Jargot stał przy pustym, wykutym w skale oknie, wystawiając ogorzałą od wiatru twarz na kolejne chłodne porywy górskich żywiołów. Ciężka opończa, wystająca spod futrzanego okrycia łopotała na wietrze. Znajdował się w jednym z bocznych pomieszczeń, przylegających do komnat Kapłanki Szablonów. Panował tutaj przejmujący chłód, podobnie jak w całej warowni Góry Wilka. Czek